Autodrom Główna Kontakt Agencja
 
 FORMUŁA 1 Sezon 2006
 Sezon 2006 +
--

F1 Bilety
F1 Wiadomości
F1 Sezony
F1 Mistrzowie
F1 Technika
F1 Baza Wyników
..
Kalendarz
FAQ
Pomoc do sklepu

Artykuł o F1

Kwi2

Alonso dominuje w Australii.

Data:  2006-04-02

Alonso dominuje w Australii.

Po raz dziesiąty w karierze i po raz drugi w tym sezonie Mistrz Świata Fernando Alonso staje na najwyższym podium w trzeciej eliminacji Mistrzostw Świata Formuły 1 - Grand Prix Australii rozegranym na torze Albert Park w Melbourne.
Drugi na mecie jest Fin Kimi Räikkönen na McLarenie, a trzeci niespodziewanie Ralf Schumacher z zespołu Toyoty.

Nie wiadomo, jaką osiągnąłby przewagę Hiszpan, gdyby podczas ulicznego wyścigu na torze w Melbourne samochód bezpieczeństwa nie wyjeżdżał aż czterokrotnie. Nie wytrąciło to jednak aktualnego Mistrza Świata z równowagi i za każdym razem, gdy wyścig został wznawiany, uciekał swoim rywalom z zadziwiającą łatwością.

Drugi na metę przyjechał "zdyszany" Kimi Räikkönen. Jego wysiłki, aby dopaść Alonso, spełzły na niczym. Nie popełnił żadnego błędu w wyścigu, postoje w boksach zostały wykonane prawidłowo, a mimo to kierowca Renault był poza zasięgiem. Dlatego Fin nie wyglądał na szczęśliwego, chociaż drugie miejsce po ostatniej wpadce w Malezji, jest bardzo dobrym rezultatem.

Trzeci w Australii Niemiec Ralf Schumacher zdawał się być najbardziej zadowolony z całej trójki. Sprawił swoim pracodawcom olbrzymią niespodziankę. Jego trzecia pozycja była w pełni zasłużona i nie wynikała z awarii konkurentów. Przeciwnie, to właśnie ścigając Ralfa Schumachera Montoya uszkodził swój samochód, wypadając z trasy, a zdobywca Pole Position Jenson Button, nie był w stanie nawiązać walki z kierowcą Toyoty! Wielkie brawa dla Ralfa. Mielibyśmy pełniejszy obraz potencjału Toyoty, gdyby drugi kierowca tego zespołu nie odpadł już na pierwszym okrążeniu po kolizji z RedBullem Davida Coultharda. Pomimo tego można zaryzykować twierdzenie, że walka o prymat pomiędzy Hondą i Toyotą pozostaje sprawą otwartą.

Bohaterowie

Oprócz Ralfa Schumachera znakomicie spisali się kierowcy BMW. Nick Heidfeld zameldował się na 4-tej pozycji, a Jaques Villeneuve na 6-tej. Oczywiście obaj kierowcy wykorzystali wypadki i awarie swoich rywali, ale zdobyte punkty na pewno zmotywują zespół do dalszej pracy. Zmartwieniem pozostaje wytrzymałość silników BMW. Jednakże wydaje się, że Bawarczycy są na dobrej drodze do poprawy sytuacji.

Przegrani

Wyścig w Australii kierowcy i fani Ferrari chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Najpierw słabe występy w kwalifikacjach, a potem kompletna katastrofa podczas wyścigu. Felipe Massa zakończył wyścig już na drugim zakręcie, wdając się w potyczkę z Christianem Klienem na RedBull i niszcząc przy okazji Williamsa Nico Rosberga. Michael Schumacher miał szansę na czwarte miejsce w wyścigu, gdyby nie poniosła go fantazja. Jego jazda okazała się zbyt szybka i brawurowa, tor w Melbourne zbyt wąski dla czerwonego Ferrari, a betonowy murek po wyjściu z zakrętu tuż przed prostą startową - zbyt twardy. W pierwszej części wyścigu okazało się, że źle dobrano opony dla Niemca i obciążony dużą ilością paliwa samochód był po prostu wolny. Dowodem na to był skuteczny atak kierowcy ToroRosso - Vitantonio Liuzziego - na 14 okrążeniu. Po pierwszym postoju w boksie Schumacher dostrzegł swoją szansę i zaczął przyśpieszać. Odrabiając ponad sekundę na każdym okrążeniu zbliżył się szybko do Jensona Buttona i wydawało się, że wyprzedzenie Brytyjczyka jest kwestią kilku okrążeń. Potem przyszło okrążenie 32. - rozbity samochód i pogrzebane szanse na zdobycie punktów. Szkoda, bo Schumacher jest ciągle wymieniany jako główny rywal kierowców Renault. Teraz zespół Ferrari czekają 3 tygodnie ciężkiej pracy, gdyż następny wyścig na własnym terenie - w Imola.

W tym samym miejscu co Michael Schumacher wypada z trasy Juan pablo Montoya. Szczęściem w nieszczęściu dla Kolumbijczyka jest to, że udaje mu się jakimś cudem zachować kontrolę nad samochodem i nie rozbija swojego McLarena. Jego bolid doznaje jednak uszkodzeń, które nie pozwalają mu kontynuować wyścigu.

Największym pechowcem wyścigu okazał się zwycięzca kwalifikacji - Jenson Button. Wydawało się, że to on nawiąże walkę z Alonso i Fisichellą i w końcu udowodni, że potrafi zwyciężać. Coraz częściej słyszy się komentarze o tym, że Brytyjczyk jest rekordzistą wśród kierowców, którzy posiadają najwięcej punktów zdobytych w karierze, ale nie wygrali żadnego wyścigu. Mało pochlebna recenzja.
Pierwsze kilkaset metrów po starcie i już wiadomo, że Button nie jest w stanie zatrzymać atakującego Alonso. Przez długi czas jedzie w wyścigu na drugiej pozycji, aby zjechać do boksu jako jeden z pierwszych. Okazuje się więc, że w kwalifikacjach miał lżejszy samochód niż rywale, co pozwoliło mu na zdobycie Pole Position. Po postoju traci drugą pozycję najpierw na korzyść Räikkönena, a potem Montoi. Gdy Kolumbijczyk odpada z wyścigu wydaje się, że szarżujący z ostatniej pozycji Fisichella nie da rady Brytyjczykowi i Button dowiezie do mety czwartą pozycję. Staje się rzecz najgorsza, jaka może się stać zawodnikowi. Dosłownie na ostatnim zakręcie przed końcem wyścigu, tuż przed prostą startową, eksploduje w kłębach dymu silnik Hondy i bolid zatrzymuje się 50 metrów przed metą. Gorzka pigułka dla kierowcy i zespołu. Na pocieszenie z 16-ej pozycji Rubens Barichello na drugiej Hondzie dojeżdża do mety siódmy i zdobywa 2 punkty.

Na koniec należy wspomnieć lokalnego bohatera Australijczyka Marka Webbera. Wszyscy, a zwłaszcza lokalni kibice, oczekiwali dobrego występu swojego pupila. Wszystko się dobrze układało i nawet przez chwilę Webber prowadził wyścig po pierwszej serii postojów w boksie innych kierowców. I właśnie wtedy, na 23. okrążeniu, jego Williams zaczął zwalniać, aż w końcu zatrzymał się na poboczu. I tym razem nie udało się zdobyć punktów. Podobnie jak w poprzednim wyścigu dobrze jadącego Australijczyka zatrzymała awaria samochodu. Tym razem prawdopodobnie nastąpiło uszkodzenie skrzyni biegów.

Podsumowanie

Wyścig w Australii pokazał nam, że w tej części sezonu nie ma mocnych na samochody Renault. Trzecie Grand Prix i trzecie zwycięstwo Renault. Przewaga nad rywalami zaczyna niebezpiecznie wzrastać. Czekamy, aż Formuła 1 powróci do Europy. Kolejny wyścig o Grand Prix San Marino pokaże, czy Ferrari będzie się liczyć w tym sezonie. McLaren wraz Mercedesem muszą się wziąć ostro do roboty, gdyż widać, że brakuje im szybkości. Hondy nie można jeszcze traktować jako bezpośrednie zagrożenie dla Renault, gdyż zdarzają się im wpadki. Ciągle niewiadomą jest Williams, a pytanie, jak szybko Cosworth jest w stanie przyśpieszyć rozwój swojego silnika, pozostaje otwarte. Inne zespoły stanowią na razie tylko tło rywalizacji. Liczymy na to, że Toyota lub BMW będą w stanie zgotować nam niespodziankę.

źródło: S.S.
 
 
Dodaj do:
Facebook
|
Zakładki Google
|
Delicious
|
Twitter
|
Wykop
 
 

GŁÓWNA :: O AGENCJI :: WSPÓŁPRACA :: FAQ :: KALENDARZ :: KONTAKT